Nie wiem i nie chcę wiedzieć dlaczego własnie teraz "naucz się wreszcie 3D" zadziałało.
Właśnie teraz, po 20 latach pracy z Photoshopem i znakomitą resztą Adobe?
Nie liczę powierzchownych prób pracy z 3D Maxem, prostych wizualizacji... tak prostych, że aż wstyd.
Zrobić coś dla siebie, Drogi Pamiętniku, Dzienniczku Nauki Nowej Rzeczy, dla siebie zrobić coś.
Rozpoczynam spowiedź.
Dzień dobry, Zibraszu.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Wspomnienie z pracowni

Pierwsze kroki, mozolne i niezdarne. Po części walka z narzędziem a po części próba wygrzebania z pamięci tego, co w pracowni było naturalne i oczywiste. 
Powinnam teraz napisać, że nic nie równa się prawdziwemu materiałowi, rzeczywistemu dotykowi, zapachowi gliny. Oczywiście, to zupełnie inny wymiar. Powinnam do tego tęsknić. Ale niestety, nie bardzo. Może splastikowiałam i zdigitalizowałam sobie mózg. Zapach gliny i wspomnienia z pracowni nadal mnie poruszają ale pamiętam też wykopywanie dziesiątek kilogramów podeschniętej gliny z betonowej wanny. Żeby jeszcze czystej gliny. Mnóstwo w niej było kamyczków i fragmentów gipsu. Trzeba było ją wtaszczyć na kawalet i utłuc ubijakiem. Niezłą miałam krzepę, ale i musiałam zawsze nosić przy sobie mocny krem do rąk... i nieprzyzwoicie krótkie paznokcie.
Teraz, na kanapie, bez ubijaka, bez kondycji w bicepsie, z lekkim sentymentem ale bez większego żalu wybieram ZBrusha, zdając sobie jednocześnie sprawę, że dużo łatwiej przyjdzie mi nauczenie się narzędzi niż powrót do wprawy w rzeźbieniu.
Czarny człowiek z białym kinolem, krótka impresja, wywołująca więcej wniosków i wspomnień niż sesja u Freuda.



piątek, 13 lutego 2015

Obiad w pudełku

Obejrzałam tutoriale z ZClasroom z zakresu ZModelera i ZRobiłam wszystkie ZExercisy. I dowiedziałam się jak to jest z tym extrudowaniem. Bardzo ciekawie i przyjemnie, efektownie i angażująco. Bardzo angażująco. Nie rozumiem jednak jednej sprawy, dlaczego zmiana narzędzi musi być pod prawym przyciskiem myszy. Hm?
Miałam następującą wizję:
... jesz obiad. Przyniosłeś go sobie w zamkniętym pojemniku, Drogi Czytelniku, na przykład w takim pudełku, które można wetknąć do mikrofalówki. Zabierasz się do jedzenia, otwierasz pudełko, bierzesz kawałek kotleta i zamykasz pudełko. Wkładasz kęs do ust, następnie otwierasz pudełko, nabierasz ziemniaczka, zamykasz pudełko, omnomnom, otwierasz pudełko, sałateczka na widelczyk, zamykasz pudełko, odkręcasz termos, upijasz łyk herbaty, zakręcasz termos, otwierasz pudełko...
W Modo było to prostsze - schabowy z ziemniakami i sałatką na talerzu po lewej a kompot po prawej. Może Luxology jest bardziej lux niż pix. Lux to all inclusive, pix dla tych, co chcą zrzucić parę kilo. 
Być moooże narzędzia do tej właśnie zabawy z poligonami można wyciągnąć na wierzch w postaci jakiegoś zgrabniejszego, nie znikającego menu. Może jest taka możliwość. Jeśli ją spotkacie, przekażcie, że byłam ale nikogo nie zastałam.


wtorek, 10 lutego 2015

Logic Pixologic

Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego Pixologic nie wypuszczają ZBrusha w wersji trial. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna tego programu za przyjazny, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Po wędrówce od zakładki do zakładki miałam wrażenie, że autorzy zrobili przeskok znany z historii sztuki jako rewolucja abstrakcjonizmu. Picassologic. Oko z pewnością znajdę w okolicach kolana. Coś, co powinno być wzdłuż, będzie w poprzek, jak mi Bóg miły.
Obejrzałam prezentację Zbrusha 7 i dowiedziałam się, że posiada nowe narzędzia, cudowne i wyczekane. Mianowicie extrudowanie, bevelowanie itp. Jęk zachwytu na widowni słychać było raz po raz! Nie rozumiem. Tego wcześniej nie było??? Jak można było żyć bez tych funkcji. Jak można było żyć, panie Premierze?
I tak ich nie znalazłam.
Jeszcze.
...
Skorzystałam z pomocy Kolegi D. Kolega D wyjaśnił mi parę spraw. Między innymi, co się zapisuje, gdy się zapisuje. Nie, że normalny save. O, nie! Jak powiedziałam próżno szukać nogi tam, gdzie miała być noga. Kubizm górą.
Podpowiedział mi też, co zrobić, aby coś wyrenderować, dlaczego nie ma okna renderingu oraz kilka zagadnień wokół tej sprawy. Na szczęście siedział obok na kanapie i mogłam od czasu do czasu zapytać zanim spłynęła na mnie najbardziej przerażająca w tym procesie kapitulacja. Chyba go nie zamęczyłam.
...
Postanowiłam, że zanim przejdę do uczenia się z tutoriali, spróbuję wywołać więcej chemii między mną a programem. Zabrałam się do organoleptycznego testowania brushy. Oczywiście tylko tych, które działały w prosty sposób. Jak również obejrzałam sobie defaultowe tekstury.
Na tym mój wieczor się skonczył a razem z nim trzy kolejne odcinki ostatniego sezonu Lostów.
Efekty mojej pracy, proszę wycieczki, znajdują się po prawej. Przecież nie będę tylko pisała o tym, że się uczę.
Moja latorośl była mało pobłażliwa. Stwierdziła, że formie brakuje bardziej mocnych elementów. Kolega D wziął mnie w obronę, że przecież to tylko pierwsze próby...Moim zdaniem oboje mieli rację.
Tak czy siak, zacieszonam i dumna, że pojawiła jakaś kemistra. Z utęsknieniem czekam kolejnej randki, przerzuciwszy moje gluty przez Photoshopa, korzystając z maski, którą wyrenderowałam razem z rzeczonym glutem.

czwartek, 5 lutego 2015

What this button do?

Obejrzenie interfejsu to cały rytuał. Ale zanim to nastąpiło, faza przygotowawcza prawie zeżarła mój zapał.
Po serii galopujących przez głowę wyobrażeń, co zrobię, gdy się już nauczę 3D, przychodzi czas na refleksję. Czy aby pamiętam jeszcze jak się rzeźbi? A może wcale nie jestem taka wow! Nie ważne, czas zacząć, bo jeśli dłużej będę stepować i tupotać w miejscu tym krótszy zapał.
Pamiętam swoje początki w Maxie, poźniej przez chwilę Modo. A i otwierałam na chwilę Softimage i Rhino, i Mayę. Dawno i prawie nieprawda. Problem zjawiał się zawsze w tym samym momencie. Obce wojska zawsze nadchodzą po zachodzie słońca. Mianowicie, choć uwielbiam uczyć się nowych rzeczy (wiem, wiem - banał), to chyba bardziej lubię swoją strefę komfortu i święty spokój. No, cóż, przyznaję, zagotowałam się kilka razy, gdy nie mogłam pojąć o-co-cho. W Modo, dla przykładu, szlag mnie trafił przy shaderach. Był to na tyle skuteczny poryw, że nie otworzyłam programu po dzień dzisiejszy. No, powiedzmy trial się skończył.
Ciekawa jestem dokąd dotrę z ZBrushem.
Pisanie tych wynurzeń ma mnie zmobilizować. Wcale nie musisz, Drogi Czytelniku, tego wszystkiego czytać. Robię to dla siebie. Co nie oznacza, że nie darzę Cię szacunkiem i nie chciałabym, żebyś pomyślał o mnie ciepło. Jeśli Ci się chce, to proszę i zapraszam.

Skoro postanowiłam nagłośnić swój proces edukacji, uznałam, że w pierwszej kolejności muszę znaleźć sposób na renderowanie. No, bo przecież zastosowanie narzędzia Wycinanie w tym przypadku... wstyd i sromota.

Zatem najpierw interface.
Ludzie dzielą się podobno na dwie grupy. Tych, którzy najpierw czytają instrukcję i tych, którzy wciskają, co popadnie i obserwują efekty. Pierwszych uważa się za kompulsywnych sztywniakow, drudzy irytują otoczenie. Postanowiłam zachować twarz i uplasować się po środku skali.
....

Nie, no, do diabła, przecież nie będę najpierw czytać instrukcji. Nie kupiłam ZIBRASZA w Ikei!!!
Pomajstrowałam u góry z prawej strony i znalazłam kolorki interfejsu... I narysowałam jakieś... kwardaciki? Daa?


Obejrzałam tutorial (czytaj: zapoznałam się z instrukcją) i narysowałam gluta. PIKSOOOLA


Ale obciach.
Przynajmniej nie użyłam narzędzia Wycinanie. Odkryłam, że ZBrush sam zrzuca ekrany. Jest do tego sssspecjalny przycissssk. W dechę.


środa, 4 lutego 2015

Początek początków

Najpierw był wodór i eksplozja zachwytu artami z internetów. Nie, żeby tak nagle. Nie stało się tak, że obudziłam się z wieloletniego snu i nagle okazało się, że świat oplótł Internet i wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Good Bye Lenin! Jakie to rzeczy ludzie teraz robią! Nie.
Jestem zespawana z fejsbukami, instagramami, pinterestami, przeglądam miliony zdjęć. Gdy zamykam oczy nocą, sny snują się w rytmie ostatnio "trzaskanych" gierek. Czytam z nośników, impulsowo przeglądam tylko zajawki artykułów, szybko, szybko, dużo i dużo. Łykam magnez, gdy układ nerwowy nie nadąża za ontogenezą.
Jestem szczęśliwą człowieką, której 90% poranków wydaje się cudowna, pracuję dużo i twórczo, uprawiam sport, zwykle zdrowo się odżywiam, mam przyjaciół, wychowałam mądrego, twórczego ludzika i chyba jest mi dobrze na świecie. Jestem grafikiem? Naprawdę?
Postanowiłam poczuć się jak kobieta jeszcze bardziej spełniona. Wiadomo przecież, że są trzy rzeczy, które niewiasta w życiu powinna uczynić: urodzić córkę (zrobione), upiec chleb (zrobione), wyhaftować obrazek lub nauczyć się 3D (opcjonalnie). Obrazki haftowałam w Photoshopie już od jego wersji 3.0 ale to nie to samo, prawda?

Dlaczego, Kochany Pamiętniku, Mobilizatorze do Systematyczności, postanowiłam uwiecznić swoje postępy? Żeby i Ciebie, Drogi Czytelniku, totalnie zanudzić.