Nie wiem i nie chcę wiedzieć dlaczego własnie teraz "naucz się wreszcie 3D" zadziałało.
Właśnie teraz, po 20 latach pracy z Photoshopem i znakomitą resztą Adobe?
Nie liczę powierzchownych prób pracy z 3D Maxem, prostych wizualizacji... tak prostych, że aż wstyd.
Zrobić coś dla siebie, Drogi Pamiętniku, Dzienniczku Nauki Nowej Rzeczy, dla siebie zrobić coś.
Rozpoczynam spowiedź.
Dzień dobry, Zibraszu.

środa, 4 lutego 2015

Początek początków

Najpierw był wodór i eksplozja zachwytu artami z internetów. Nie, żeby tak nagle. Nie stało się tak, że obudziłam się z wieloletniego snu i nagle okazało się, że świat oplótł Internet i wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Good Bye Lenin! Jakie to rzeczy ludzie teraz robią! Nie.
Jestem zespawana z fejsbukami, instagramami, pinterestami, przeglądam miliony zdjęć. Gdy zamykam oczy nocą, sny snują się w rytmie ostatnio "trzaskanych" gierek. Czytam z nośników, impulsowo przeglądam tylko zajawki artykułów, szybko, szybko, dużo i dużo. Łykam magnez, gdy układ nerwowy nie nadąża za ontogenezą.
Jestem szczęśliwą człowieką, której 90% poranków wydaje się cudowna, pracuję dużo i twórczo, uprawiam sport, zwykle zdrowo się odżywiam, mam przyjaciół, wychowałam mądrego, twórczego ludzika i chyba jest mi dobrze na świecie. Jestem grafikiem? Naprawdę?
Postanowiłam poczuć się jak kobieta jeszcze bardziej spełniona. Wiadomo przecież, że są trzy rzeczy, które niewiasta w życiu powinna uczynić: urodzić córkę (zrobione), upiec chleb (zrobione), wyhaftować obrazek lub nauczyć się 3D (opcjonalnie). Obrazki haftowałam w Photoshopie już od jego wersji 3.0 ale to nie to samo, prawda?

Dlaczego, Kochany Pamiętniku, Mobilizatorze do Systematyczności, postanowiłam uwiecznić swoje postępy? Żeby i Ciebie, Drogi Czytelniku, totalnie zanudzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz